Poprzedni Story
„Ni ma jak Lwów”
Dodano 28 paź 2019
Komentarz: Off
W minionym tygodniu liczna (aż czterdziestopięcioosobowa!) grupa uczniów naszej szkoły wybrała się na trzydniową wycieczkę, której głównym celem był Lwów – miasto przez wiele wieków należące do Polski, niegdyś jeden z najważniejszych ośrodków naszej kultury; „świadek” wzniosłej, bogatej i barwnej, ale także tragicznej i skomplikowanej polskiej historii.
Wycieczkę zorganizował pan Maciej Wiktor, a w roli opiekunów towarzyszyły mu panie – Bożena Lesiak i Małgorzata Kwit. Zapraszamy do obejrzenia zdjęć i zapoznania się z relacją i refleksjami niektórych uczestników wyjazdu.
„Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy w środę o pierwszej w nocy. Podróż z Łącka do granicy zajęła nam cztery godziny, ale przejście graniczne przejechaliśmy dopiero około dziewiątej. Później na chwilę zatrzymaliśmy się na przygranicznej stacji, aby skorzystać z toalety, coś zjeść i wymienić walutę polską na ukraińską. Na miejsce spotkania z naszą panią przewodnik dotarliśmy o godzinie dwunastej. Zwiedzanie Lwowa zaczęliśmy od Rynku – głównego placu Starego Miasta, wokół którego wznoszą się piękne kamieniczki. Ozdobą prawie kwadratowego placu są też – umieszczone w jego rogach – cztery kamienne posągi – alegorie Ziemi (figury Diany i Adonisa) oraz Wody (postacie Neptuna i Amfitryty).
Celem naszej wizyty we Lwowie było przede wszystkim poznanie polskiej historii miasta. Narodowy trop zaprowadził nas więc do Bazyliki Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zwanej potocznie Katedrą Łacińską. To właśnie w tym kościele – przed cudownym obrazem Matki Boskiej Łaskawej – 1 kwietnia 1656 roku (w czasie potopu szwedzkiego) złożył śluby lwowskie król Jan Kazimierz. W katedrze tej został też ochrzczony osiemnastowieczny władca Polski Stanisław Leszczyński. Po zwiedzeniu katedry mieliśmy okazję podziwiać położoną nieopodal grobową kaplicę lwowskiej rodziny Boimów. Jej fundatorem był Jerzy Boim – kupiec i rajca miejski, sekretarz króla Stefana Batorego.
Naszym następnym polskim przystankiem był – odsłonięty w 1904 roku – piękny pomnik Adama Mickiewicza – jedna z największych pamiątek po naszej historii Lwowa. Ciekawostką jest to, że monument ten przetrwał bez większego uszczerbku tragiczne dzieje miasta, chociaż po wojnie władze sowieckie usunęły znaczną część polskich pomników.
Przyjemna niespodzianka czekała nas w pięknej i podziwianej na całym świecie Operze Lwowskiej. Trafiliśmy akurat na aktorską próbę, którą pozwolono nam obejrzeć (!) Sam budynek Opery też robi wrażenie. Zaprojektowany przez polskiego architekta Zygmunta Gorgolewskiego jest nie tylko dziełem sztuki architektonicznej, ale również rzeźby i malarstwa.
Lwów to miasto wielokulturowe. Symbolem jego złożonej historii jest między innymi Katedra Ormiańska – jeden z najcenniejszych kościołów, ufundowany przez Ormian w drugiej połowie XIV wieku. Zwiedzanie katedry było prawie ostatnim punktem naszego środowego spotkania z historią Lwowa. Kończąc wędrówkę wstąpiliśmy jeszcze do apteki (obecnie muzeum), żeby zobaczyć, jak kiedyś funkcjonowała. Około godziny osiemnastej wspólnie udaliśmy się na kolację do restauracji, a po jej zakończeniu do hotelu, gdzie spędziliśmy noc.
Drugiego dnia zaraz po śniadaniu pojechaliśmy na Cmentarz Łyczakowski oraz Cmentarz Orląt Lwowskich. Obie nekropolie są bardzo ważnymi punktami na polskiej mapie Lwowa. Na Cmentarzu Łyczakowskim pochowanych jest bowiem wielu wybitnych Polaków; ludzi zasłużonych dla polskiej historii i kultury (między innymi Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Seweryn Goszczyński i Artur Grottger). Przy pomniku Marii Konopnickiej zrobiliśmy sobie grupowe zdjęcie, które prezentujemy w galerii. Dla wielu z nas szczególnie wzruszająca była jednak wizyta na Cmentarzu Orląt Lwowskich – miejscu pochówku młodych polskich obrońców miasta, wśród których były również dzieci. Najbardziej znany spośród nich to czternastoletni gimnazjalista Antek Petrykiewicz, najmłodszy w historii kawaler Orderu Virtuti Militari.
Po wizycie na cmentarzach udaliśmy się na wzgórze, na którym kiedyś stał zamek postawiony przez Kazimierza Wielkiego. Później byliśmy w Arsenale Miejskim, gdzie oglądaliśmy zbroję i broń żołnierską. Po przewie, przechodząc przejściem w kamienicy numer 29, poszliśmy do Kościoła Jezuitów. Idąc dalej, mijaliśmy pomnik św. Jerzego poświęcony lwowskim policjantom. Następnymi budynkami, które mieliśmy okazję zobaczyć były siedziby Sejmu Galicyjskiego i Lwowskiego Ossolineum, a także Pałac rodziny Potockich. Historię tych miejsc ciekawie przybliżył nam pan przewodnik.
W trzeci (powrotny) dzień wycieczki również czekały nas atrakcje. Jeszcze na Ukrainie zatrzymaliśmy się w Żółkwi – mieście założonym przez hetmana Stefana Żółkiewskiego, gdzie między innymi zwiedziliśmy zabytkową Cerkiew św. Trójcy.
Ostatnim punktem naszego wyjazdu był Zamość – miasto zwane „perłą renesansu”. Największą niespodzianką, która nas w nim spotkała, była możliwość strzelenia z armaty (!) Później, idąc podwórkiem, na którym wychował się znany polski muzyk – Marek Grechuta, doszliśmy do Katedry Zmartwychwstania Pańskiego oraz Synagogi Żydowskiej. O godzinie siedemnastej wsiedliśmy do autokaru i wyruszyliśmy do Łącka, do którego dotarliśmy około dwudziestej drugiej.
Podsumowując całą wycieczkę, muszę stwierdzić, że spędziliśmy te trzy dni we wspaniałym gronie i z bardzo miłą opieką. Podczas wyjazdu dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, zobaczyliśmy piękne zabytki oraz zawarliśmy nowe przyjaźnie. Bardzo dziękujemy.
Za dofinansowanie wycieczki serdecznie dziękujemy także Panu Józefowi Franczykowi – właścicielowi Składu Materiałów Budowlano-Instalacyjnych i Opału „GLINIK” z Łącka oraz naszej szkolnej Radzie Rodziców.”
„Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy w środę o pierwszej w nocy. Podróż z Łącka do granicy zajęła nam cztery godziny, ale przejście graniczne przejechaliśmy dopiero około dziewiątej. Później na chwilę zatrzymaliśmy się na przygranicznej stacji, aby skorzystać z toalety, coś zjeść i wymienić walutę polską na ukraińską. Na miejsce spotkania z naszą panią przewodnik dotarliśmy o godzinie dwunastej. Zwiedzanie Lwowa zaczęliśmy od Rynku – głównego placu Starego Miasta, wokół którego wznoszą się piękne kamieniczki. Ozdobą prawie kwadratowego placu są też – umieszczone w jego rogach – cztery kamienne posągi – alegorie Ziemi (figury Diany i Adonisa) oraz Wody (postacie Neptuna i Amfitryty).
Celem naszej wizyty we Lwowie było przede wszystkim poznanie polskiej historii miasta. Narodowy trop zaprowadził nas więc do Bazyliki Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zwanej potocznie Katedrą Łacińską. To właśnie w tym kościele – przed cudownym obrazem Matki Boskiej Łaskawej – 1 kwietnia 1656 roku (w czasie potopu szwedzkiego) złożył śluby lwowskie król Jan Kazimierz. W katedrze tej został też ochrzczony osiemnastowieczny władca Polski Stanisław Leszczyński. Po zwiedzeniu katedry mieliśmy okazję podziwiać położoną nieopodal grobową kaplicę lwowskiej rodziny Boimów. Jej fundatorem był Jerzy Boim – kupiec i rajca miejski, sekretarz króla Stefana Batorego.
Naszym następnym polskim przystankiem był – odsłonięty w 1904 roku – piękny pomnik Adama Mickiewicza – jedna z największych pamiątek po naszej historii Lwowa. Ciekawostką jest to, że monument ten przetrwał bez większego uszczerbku tragiczne dzieje miasta, chociaż po wojnie władze sowieckie usunęły znaczną część polskich pomników.
Przyjemna niespodzianka czekała nas w pięknej i podziwianej na całym świecie Operze Lwowskiej. Trafiliśmy akurat na aktorską próbę, którą pozwolono nam obejrzeć (!) Sam budynek Opery też robi wrażenie. Zaprojektowany przez polskiego architekta Zygmunta Gorgolewskiego jest nie tylko dziełem sztuki architektonicznej, ale również rzeźby i malarstwa.
Lwów to miasto wielokulturowe. Symbolem jego złożonej historii jest między innymi Katedra Ormiańska – jeden z najcenniejszych kościołów, ufundowany przez Ormian w drugiej połowie XIV wieku. Zwiedzanie katedry było prawie ostatnim punktem naszego środowego spotkania z historią Lwowa. Kończąc wędrówkę wstąpiliśmy jeszcze do apteki (obecnie muzeum), żeby zobaczyć, jak kiedyś funkcjonowała. Około godziny osiemnastej wspólnie udaliśmy się na kolację do restauracji, a po jej zakończeniu do hotelu, gdzie spędziliśmy noc.
Drugiego dnia zaraz po śniadaniu pojechaliśmy na Cmentarz Łyczakowski oraz Cmentarz Orląt Lwowskich. Obie nekropolie są bardzo ważnymi punktami na polskiej mapie Lwowa. Na Cmentarzu Łyczakowskim pochowanych jest bowiem wielu wybitnych Polaków; ludzi zasłużonych dla polskiej historii i kultury (między innymi Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Seweryn Goszczyński i Artur Grottger). Przy pomniku Marii Konopnickiej zrobiliśmy sobie grupowe zdjęcie, które prezentujemy w galerii. Dla wielu z nas szczególnie wzruszająca była jednak wizyta na Cmentarzu Orląt Lwowskich – miejscu pochówku młodych polskich obrońców miasta, wśród których były również dzieci. Najbardziej znany spośród nich to czternastoletni gimnazjalista Antek Petrykiewicz, najmłodszy w historii kawaler Orderu Virtuti Militari.
Po wizycie na cmentarzach udaliśmy się na wzgórze, na którym kiedyś stał zamek postawiony przez Kazimierza Wielkiego. Później byliśmy w Arsenale Miejskim, gdzie oglądaliśmy zbroję i broń żołnierską. Po przewie, przechodząc przejściem w kamienicy numer 29, poszliśmy do Kościoła Jezuitów. Idąc dalej, mijaliśmy pomnik św. Jerzego poświęcony lwowskim policjantom. Następnymi budynkami, które mieliśmy okazję zobaczyć były siedziby Sejmu Galicyjskiego i Lwowskiego Ossolineum, a także Pałac rodziny Potockich. Historię tych miejsc ciekawie przybliżył nam pan przewodnik.
W trzeci (powrotny) dzień wycieczki również czekały nas atrakcje. Jeszcze na Ukrainie zatrzymaliśmy się w Żółkwi – mieście założonym przez hetmana Stefana Żółkiewskiego, gdzie między innymi zwiedziliśmy zabytkową Cerkiew św. Trójcy.
Ostatnim punktem naszego wyjazdu był Zamość – miasto zwane „perłą renesansu”. Największą niespodzianką, która nas w nim spotkała, była możliwość strzelenia z armaty (!) Później, idąc podwórkiem, na którym wychował się znany polski muzyk – Marek Grechuta, doszliśmy do Katedry Zmartwychwstania Pańskiego oraz Synagogi Żydowskiej. O godzinie siedemnastej wsiedliśmy do autokaru i wyruszyliśmy do Łącka, do którego dotarliśmy około dwudziestej drugiej.
Podsumowując całą wycieczkę, muszę stwierdzić, że spędziliśmy te trzy dni we wspaniałym gronie i z bardzo miłą opieką. Podczas wyjazdu dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, zobaczyliśmy piękne zabytki oraz zawarliśmy nowe przyjaźnie. Bardzo dziękujemy.
Za dofinansowanie wycieczki serdecznie dziękujemy także Panu Józefowi Franczykowi – właścicielowi Składu Materiałów Budowlano-Instalacyjnych i Opału „GLINIK” z Łącka oraz naszej szkolnej Radzie Rodziców.”
To była szczegółowa relacja Zuzi Misterki z kasy IA, a teraz jeszcze dwie męskie opinie.
„Podczas wycieczki każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Jednych interesowała architektura, innych jedzenie lub porównywanie kultur. Przewodnicy, którzy oprowadzali nas po różnych miastach (Lwów, Żółkiew, Zamość) z zaangażowaniem i pasją opowiadali o ich kulturze, historii i tradycji.
W Zamościu udało się nam nawet strzelić z armaty, co było niewątpliwą atrakcją. Wycieczka przebiegała w radosnej, spokojnej i przyjaznej atmosferze.
Podsumowując, warto zwiedzić taki kraj jak Ukraina, a jednym z powodów mogą być bardzo niskie ceny.”
Janusz, IIIB
W Zamościu udało się nam nawet strzelić z armaty, co było niewątpliwą atrakcją. Wycieczka przebiegała w radosnej, spokojnej i przyjaznej atmosferze.
Podsumowując, warto zwiedzić taki kraj jak Ukraina, a jednym z powodów mogą być bardzo niskie ceny.”
Janusz, IIIB
„Lwów to bardzo ciekawe miasto, zarówno pod względem wizualnym, jak i historycznym.
Czułem się w nim jak w Krakowie, gdyż na każdym kroku można było spotkać ulicznych grajków.
Samo miasto ma swój wyjątkowy urok – ciekawie łączy polską architekturę z wpływami austriackimi – z czasów, kiedy Lwów był stolicą Galicji.
Miasto jest naprawdę ładne, ale niestety bardzo zaniedbane. Widać to po urokliwych starych kamienicach, z których odlatuje farba lub tynk. Na samym Rynku jest bardzo czysto, ale niestety o niektórych uliczkach nie można tego powiedzieć.
Zwróciłem też uwagę na ukraińską komunikację miejską. Pojazdy są stare i przeludnione. Osoby jadące w tramwaju lub w busie muszą się gnieść niczym „sardynki w puszce”. Poziom życia społeczeństwa jest bardzo zróżnicowany, co też widoczne jest na ulicach. Z jednej strony można zobaczyć „babuszkę” w kolorowej chustce na głowie, a z drugiej pana ubranego na galowo…”
Mariusz, IB
Czułem się w nim jak w Krakowie, gdyż na każdym kroku można było spotkać ulicznych grajków.
Samo miasto ma swój wyjątkowy urok – ciekawie łączy polską architekturę z wpływami austriackimi – z czasów, kiedy Lwów był stolicą Galicji.
Miasto jest naprawdę ładne, ale niestety bardzo zaniedbane. Widać to po urokliwych starych kamienicach, z których odlatuje farba lub tynk. Na samym Rynku jest bardzo czysto, ale niestety o niektórych uliczkach nie można tego powiedzieć.
Zwróciłem też uwagę na ukraińską komunikację miejską. Pojazdy są stare i przeludnione. Osoby jadące w tramwaju lub w busie muszą się gnieść niczym „sardynki w puszce”. Poziom życia społeczeństwa jest bardzo zróżnicowany, co też widoczne jest na ulicach. Z jednej strony można zobaczyć „babuszkę” w kolorowej chustce na głowie, a z drugiej pana ubranego na galowo…”
Mariusz, IB